Największym plusem filmu było to, że pies nie zginął wrócił cały i zdrowy do chłopca ;)
trailer był dobry , efekty za te pieniądze to powinny z nóg zwalać, po 2012 myślałam , że nikt już pogodowego syfu nie zrobi no ale cóż
w tej kategorii wciąż najlepsze POJUTRZE choć z efektami specjalnymi było różnie
a na pewno od tej pozycji to już był Armageddon sprzed 20 lat lepszy i bardziej prawdopodobny...serio
Biorąc pod uwagę absurdalność całego filmu pokusiłabym się o stwierdzenie, że kot jednak przeżył. Co więcej - zagra w sequelu :D
Kot nie miał wyjścia. Musiał przeżyć! :)
2-krotnie ryzykując odmrożenie łapek wskoczył do lodówki. W przeciwieństwie do reszty obsady, wróżę temu zwierzęciu świetlaną przyszłość. Wcześniej czy później Oskar murowany. :)
to jeden z najlepszych filmow z aleksandra maria lara https://www.youtube.com/watch?v=zOs-vP-QNgY&t=5s
W lodówce miał stabilną temperaturę, która ochroniła go przed tym, co działo się na ulicy, więc według mnie przeżył.
A potem złapali go azjaci i zrobili z niego gyros.
W którym niby momencie zapowiadał się dobrze? Bo przecież już trailer zdradzał, że będzie Geoshit :)
Nazwisko Gerarda Butlera plus sam pomysł geosztormu obejmującego kulę ziemską wskazywały, że film ma potencjał; spodziewałam się też niezłych efektów specjalnych, bo to głównie dla nich oglądam filmy katastroficzne. Myślę, że moje oczekiwania w tym zakresie nie były wygórowane. Niestety otrzymaliśmy papkę fabularną gorszą niż ostatnia scena w "2012" i ZERO efektów specjalnych... A co do trailerów, to z zasady ich nie oglądam, żeby nie psuć sobie filmu; trafiają się bowiem trailery, w których pokazuje się wszystkie najlepsze momenty filmu albo wręcz streszcza fabułę.
Mnie zastanawia czy producent to SyFy? Chociaż nie ostatnio robią coś znacznie lepszego.
Więc może to Asylium?
Moje oczekiwania względem tego filmu zostały spełnione - bezstresowe i bezrefleksyjne oglądanie rozwałki. I też się cieszę że piesełowi (tak w sumie patrząc to chyba najlepsza rola aktorska w tym filmie ;) ) udało się przeżyć.
no-nie-mogę... :)
obejrzałem to "epickie dzieło" i nie wiem o jakim psie piszecie. serio...
co to był pies? gdzie tam był pies? kota w lodówce widziałem, ale jakiś pies??? ;)
A dla mnie największym plusem było to, że się doskonale zrelaksowałem przesypiając jakieś 90 min filmu
Fakt. Psu i kotu można spokojnie przyznać palmę pierwszeństwa.
Co ro reszty, to cóż na film składają się same cuda. W cudowny sposób w taksówkę z prezydentem nie przypierdzielił piorun, satelita spadający z dużą prędkością został przechwycony w cudowny sposób (cap i jest!) przez challenger, który oczywiście cudem pojawił się obok, wody natychmiast się cofnęły, pioruny zamarły, a cała ekipa wydała zwyczajowy okrzyk "YES!" i zaczęła się brać w ramiona.
Zupełnie jak w sowieckich filmach z dawnych lat.
Ludzie nie czekajcie, walcie do kin! :)
Najlepsze jest to, że cały projekt był tworem międzynarodowym, zrzeszał państwa całego świata, ale "paluszki wodza USA" najważniejsze :)
:)))
Filmu nie oglądałem i pewnie nigdy nie obejrzę :)
Ale za tę troskę o psa i radość z powodu jego uratowania się - pozdrawiam! :)))
Zgadzam się co do oceny filmu częsci userów. Lekko łatwo i przyjemnie. Nie ma co szukać głębszej treści. Fakt, efekty marne jak za te pieniądze. A scena z psem - po co to było do cholery? Wszędzie już muszą być cudownie ocalałe zwierzaczki? Jak dla mnie była to najgłupsza scena w całej produkcji.