Miałem ogromną przyjemność obejrzenia tego filmu na londyńskiej premierze.
Film oglądało sie bardzo dobrze, fani Eltona Johna myślę że będą zadowoleni, znakomicie zaśpiewał wszystkie utwory Taron Egerton, chociaż wolałbym żeby to sam Elton John śpiewał te kawałki. Myślę jednak że było troszkę za mało fragmentów biograficznych Eltona a troszkę jednak za dużo muzyki i zrobił się z tego taki musical.
Kilka zdjęć z uroczystej premiery na moim blogu:
http://dariuszolech.blogspot.com/2019/05/rocketman-european-premiere.html
Film był zapowiadany jako musical, a nie biografia Eltona, może na taką przyjdzie jeszcze czas?
Mnie trochę rozczarowuje soundtrack, gdyż piosenki są bardzo pozmieniane i większość z nich nie ma na płycie w całości.
W dzisiejszym Guardianie (26.05) jest artykuł napisany przez samego Eltona Johna, w którym wyraźnie mówi, że chciał, aby aktor grający jego postać (Egerton) sam śpiewał jego utwory, a nie tylko udawał. Słyszał Egertona w Sing i podobało mu się jego wykonanie "I'm still standing". Już się nie mogę doczekać filmu.
https://www.theguardian.com/global/2019/may/26/elton-john-in-my-own-words-exclus ive-my-life-and-making-rocketman#comment-129464253
Nie dziwię Ci się. Też mieszkam w Anglii, właśnie wyszedłem z seansu. Brak mi słów... WOW!
Ja, niestety, nie mieszkam w Anglii, tylko w "starym kraju". Dlatego przede mną jeszcze tydzień czekania. Ale przyjemność będzie tym większa.
No i obejrzałem. Bardzo mi się podobał, bardziej, niż Bohemian Rhapsody (NB widzę, że nie tylko ja mam takie odczucie). Sir Elton jednak miał rację - bardzo dobrze, że jego piosenki śpiewała cała obsada filmu, na czele z Egertonem a nie zrobili z tego laurki, takiej jak BR z "lip synching" (tj. po naszemu plejbekiem). Formuła musicalu świetnie się sprawdziła i przy okazji okazało się, że Egerton jest równie dobrym aktorem, co Malik, a do tego świetnie śpiewa.
Ja jestem ciekaw, kiedy nowy album? Ostatnio wychodziły one co trzy lata i ostatni, "Wondeefoul Crazzy Night" był w lutym 2016 roku. O ile wiem, Elton kończy karierę sceniczną a nie wokalna, więc powinno być już coś słychać o nowej płycie.
Przynajmniej na soundtracku jest nowa piosenka, a przed Nami jeszcze "Król Lew" i duet z Bionce.
Dzisiaj miałem przyjemność się zapoznać (UK) i napiszę szczerze, że mnie podobał się na równi z Bohemian Rhapsody.
Z tą różnicą, że tu mamy więcej dramaturgii (i sądzę jednak, że jest bardzo dużo wątków biograficznych) i musicalu a mniej (w porównaniu do ww) scen z pracy w studiu. Egerton może minimalnie gorzej wypada od Malika ale w dalszym ciągu jest to aktorstwo najwyższej próby - takie 8/10 w skali FW (liczę, że dostanie nominacje do Oscara).
Wiele wspólnych mianowników można się doszukać w obu obrazach.
Ogólnie nie jest to może nic wybitnego ale jeśli ktoś lubuje się w muzycznych komediodramatach biograficznych to będzie w pełni usatysfakcjonowany.
Ja daję w ogólnym rozrachunku 7/10 z serduszkiem (a należę do bardzo srogich w tej kwestii) czyli tyle samo co BH.
Z całym szacunkiem, ale nie wiem, jak można Bohemian Rhapsody stawiać na równi z tym mistrzowskim filmem. Rocketman to kunszt, mistrzostwo kina w każdym calu. Mam wrażenie, że jacyś fenomenalni ludzie ten film stworzyli!
BH, choć mi się podobał, ale tylko podobał i niestety ale do tego filmu się nawet nie umywa...
W praktycznie każdej warstwie oba tytuły są bliźniaczo podobne, co nie znaczy, że Rocketman w jakimkolwiek stopniu celowo bądź nie kopiuje BR, co to to nie. W filmie o Freddie'm zdecydowanie mocną stroną jest kwestia tworzenia muzyki, ukazanie żywiołu scenicznego a w sferze psychologicznej ukazanie narcyzmu. W Rocketman'ie skupiono się na psychologicznym ujęciu tematu.
Ot co.
Żadne z nich nie zasługuje na miana dzieła, tym bardziej wybitnego ale dzięki wyrazistym kreacjom i dobrze poprowadzonej ścieżce są to filmy bardzo dobre w swojej kategorii i za takie trzeba je brać.
„Rocketman” trafi bardziej do ludzi, którzy cenią sobie w kinie artyzm i metaforę. A BH - to taka typowa, prosta rozrywka dla mas.
Dokładnie tak.
Dodałabym jeszcze - detale, niuanse, subtelne gesty, mimika twarzy. Gra tu wszystko, spójnie i jest tego sporo. Takich rzeczy nie było w BH i już tym Rocketman go mocno przewyższa. Ci, którzy tego nie widzą, nie dostrzegają.... no cóż. Ich strata.
Popieram ! Bohemian Rhapsody to kicz z wystającymi zębami Malika i oprócz warstwy muzycznej nie reprezentuje sobą NIC.