Żadna z komedii jakie znam tak genialnie nie łączy absurdalnego humoru z niezwykle trudnymi tematami, a wszystko na dodatek w oprawie musicalu. Rachel Bloom kategorycznie odmawia przypodobywania się widzowi i daje mu nie to co chce, ale to co potrzebuje (usłyszeć). Droga głównej bohaterki nie jest przejściem z punktu A do B, ale ciągłym poszukiwaniem szczęścia i własnej tożsamości gdzie raz robi się krok w przód, raz w tył, a raz w bok. Tak naprawdę żaden z wątków nie jest nigdy zakończony, bo jak mówi jedna z piosenek "Life is not a movie ", a to co się raz wydarzyło już z nami zostaje i to od nas zależy jakie wyciągniemy z tego wnioski. Mogłabym się godzinami rozpływać nad tym, jak pomimo ogromnej ilości bohaterów, rosnącej z każdym sezonem, każdy z nich jest wyjątkowy i dostaje swoje 5 min (najczęściej w formie piosenki), nad genialną choreografią, humorem, poruszaniem wątków toksycznej męskości I kobiecości oraz nad całą masą innych rzeczy. Nic nigdy nie było tak blisko doprowadzenia mnie do zrobienia 2-godzinnego wideo eseju na youtubie jak Crazy ex girlfriend.